Trójwymiarowo w Buffo!
Teatr Studio Buffo kolejny raz udowodnił, że w zaskakiwaniu widzów, nie ma sobie równych...
Pierwszy teatr, do którego na „Romea i Julię” przychodzi się w płaszczach przeciwdeszczowych, a wychodzi z wypiekami na twarzy. Emocje podczas najnowszej wersji klasyki Szekspira towarzyszą od pierwszych chwil spektaklu i pozostają aż do końca. Sztuka tętni życiem, barwami i nowoczesną technologią, bo to kolejna po „Policie”, realizacja w 3D. Ujęcie, dobrze wszystkim znanej tematyki rozdzielonych kochanków, w jeszcze bardziej nowoczesnej odsłonie. Scena w wodzie, aktorzy w wodzie, widzowie też, a to wszystko w niezwykłej, sensualnej atmosferze uczuć, namiętności, żalu i potęgi muzyki. Oczywiście autorstwa Janusza Stokłosy.
Libretto Agaty Miklaszewskiej nawiązuje do współczesnego życia nastolatków, którzy porozumiewają się właściwie wyłącznie wirtualnie, ale gdy spotykają prawdziwą miłość, nawet oni, potrafią zaangażować się na śmierć i życie…
Scenografia, która w Teatrze Studio Buffo zawsze jest wyjątkowa, tym razem działa na dosłownie wszystkie zmysły i już nie tylko oglądamy sztukę, ale właściwie w niej uczestniczymy.
Dynamiczna choreografia Janusza Józefowicza sprawia, że każdy ruch aktorów nie tylko widzimy, ale wręcz czujemy. Porywająca jest szczególnie scena finałowa, ale... nie zdradzajmy szczegółów, bo spektakl po prostu należy zobaczyć. Nawet widzowie, którzy znają to przedstawienie w poprzedniej inscenizacji, będą nie lada zaskoczeni, chociażby obsadą, w której dawne Julie stały się paniami Capuletti, a nowe, to kolejne perełki odkryte przez twórców Teatru Studio Buffo.
Katarzyna Jakubiak
Business Magazine
CzasDzieci.pl
Piotruś Pan na scenie Studio Buffo
Joanna Kaczmarek
Odtwórczyni roli Zagubionego Chłopca (siostra bliźniaczka Tomka Kaczmarka - Piotrusia Pana) w musicalu "Piotrus Pan" w Teatrze Muzycznym Roma w latach 2000 - 2002
Byliśmy we trójkę, całe rodzeństwo, na Piotrusiu w ostatnią środę (24.02.2016). Pewne względy sprawiły, że przechlipałam ze wzruszenia większość spektaklu :D
To niesamowite, że na waszej małej scence zmieściliście cały bogaty świat wyczarowany 15 lat temu w tym przedstawieniu! I obrotowa scena i statek i krokodyl i woda, fruwanie! No rewelacja! Chylę czoła! Mniejsze rozmiary absolutnie nie ujmują niczego temu widowisku, wciąż jest czarujące, wzruszające.
W zasadzie wszystko jest super. Można by się uczepić chłopaczków, że lecą za szybko z tekstami, że trochę nie słuchają dialogów. Poznałam ich :D fajne łobuzy! Trochę szkoda, że śpiewają z playbackiem, ale wiem - czasami tak musi być. Ale to tylko my słyszeliśmy tak naprawdę. Piotrusiów widzieliśmy dwóch. Antek ze zdecydowanie fajniejszym zacięciem aktorskim, taki jakby rozegrany w postaci. Ale obydwaj mi się bardzo podobali! I nawet podobni do Tomka z tamtych czasów :D Może nieco manierycznie śpiewali w Przypływie, pamiętam, że rzuciło mi się to w ucho. Ale i tak pięknie uciągnęli ten trudny kawałek.
Wendy na pierwszym spektaklu zacięła się na początku Pocałunku - weszła od innego dźwięku i zgubiła się przy pierwszych słowach. Jakież musiało być jej zdziwienie, gdy z widowni momentalnie odezwał się dalszy ciąg piosenki. Zareagowaliśmy jak psy Pawłowa - momentalnie, zanim o czymkolwiek pomyśleliśmy. Mała Wendy nie zmieszała się - odebrała dźwięki od nas i śmiało zaśpiewała dalej!
Żal mi skrótów, ale w gruncie rzeczy dla spektaklu w tej przestrzeni to dobrze - idzie wartko, w dobrym tempie. Czasem tylko raziły mnie zbyt nagłe zmiany pomiędzy piosenką a sceną, tak jakby ostatnie dźwięki nie miały czasu wybrzmieć, było dosłownie kilka takich momentów.
Indianie i Piraci - bomba! Robią niesłychane wrażenie.
Wojtek Paszkowski absolutnie brawurowy. Widzieliśmy też Kubę Szydłowskiego - akurat grał pierwszy spektakl. Bardzo fajne smaczki wyciągnął z obydwu postaci.
Cóż mogę powiedzieć... zafundowaliśmy sobie lot w przeszłość! W dodatku zostaliśmy wywołani z publiczności jako pierwsza obsada :) To bardzo miłe i wzruszające..
To naprawdę wyjątkowy spektakl. To naprawdę piękna muzyka i piękne słowa. Królestwo wyobraźni stworzone przez wrażliwych ludzi. Kiedyś nie miałam potrzeby zastanowienia się nad tym, ale widzę w jak wybitnym przedsięwzięciu mieliśmy zaszczyt wziąć udział, jak nas to jednak ukształtowało.
Ewa Wojciechowska - Na końcu czerwonego dywanu
„PIOTRUŚ PAN” – PREMIERA W STUDIO BUFFO
"Piotruś Pan" w Studio Buffo z librettem Przybory. Piękna podróż na Niebywalencję
"Piotruś Pan" - legendarny musical w Studio Buffo
Fenomenalny spektakl dla dzieci i dorosłych – Piotruś Pan w Teatrze Studio Buffo.
O chłopcu, który nie chciał dorosnąć...
"Jestem ogłuszony tym spektaklem. Mówiąc szczerze, przed chwileczką się zakończył i brak mi słów. Taka wizja, tak genialne zastosowanie techniki, której nikt do tej pory nie stosował. To się tak wydaje jakby ta technika mieszania filmu trójwymiarowego z aktorami już istniała dziesiątki lat na scenie. To jest tak dojrzałe, tak niebywale przenikające się nawzajem. Jestem absolutnie ogłuszony. Naprawdę gratuluje Józefowiczowi.
Wspaniała rola Nataszy, wspaniała. Jak ona wytrzymuje to tempo, tak niebywały dynamizm na scenie, naprawdę robi to na mnie olbrzymie wrażenie."
Sławomir Idziak - operator, reżyser, scenarzysta filmowy; laureat Oscara
"...POLITA w reżyserii Janusza Józefowicza, łącząc film, ale film trójwymiarowy, a właściwie widowisko wirtualne, bo czasami ja się czułem jak w grze wirtualnej, każąc głównej bohaterce być aktorką, piosenkarką, tancerką i akrobatką jednocześnie. W tym zaproponowaniu aż takiej możliwości technologicznej i takiej rozmaitości wrażeń, on robi coś po raz pierwszy.
ABSOLUTNIE, TO JEST REWOLUCYJNY SPEKTAKL."
Tomasz Raczek - krytyk filmowy i publicysta, wydawca
"Udaliśmy się na Torwar na musical "Polita" o Poli Negri i było tak. Niesamowita sceneria. Syberia, śniegi. Konie i samochody jeżdżą po scenie. Samolot lata nad Grand Canyonem, startuje ze sceny i ludzie wbijają się w fotele ze strachu, czy nie zawadzi o skaty. Po raz pierwszy w historii wielkich widowisk zastosowano technikę 3D Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa stworzyli nową materię. Tańczą też trzy wielkie węże.
Rolę Poli Negri vel Apolonii Chałupiec (kochali się w niej Charlie Chaplin i Rudolf Valentino) gra Natasza Urbańska. Napiszemy teraz coś, czego nikt jeszcze nie napisał. Zwykle pisano, że Urbańska jest owszem, dobra, ale jest jej za dużo, a my napiszemy, że jest jeszcze lepsza i w tym spektaklu jest jej za mato. Kiedy tańczą charlestona, to gula rośnie. Takiego charlestona nie było chyba jeszcze w historii musicalu.
"Polita" (premiera w grudniu 2011) przyjęta została dość chłodno. W Polsce jest tak, ze jak umawiamy się, że coś nam się nie podoba, to się nie podoba. Urbańska świetnie tańczy, śpiewa i w dodatku wygląda i, rzecz jasna, żaden polski krytyk przyzwyczajony do bezkompromisowych ocen nie może jej tego wybaczyć. Żeby chociaż była trochę garbata! Urbańskiej - powtórzmy - jest za mato w tym spektaklu. Momentami zresztą z rewii robi się trochę teatr i przydałoby się w ogóle więcej śpiewania.
Pola Negri skończyła marnie, przyjęta propozycję występowania w Berlinie, poszła plotka, że jest kochanką Hitlera, i nikt już nie chciał jej w Hollywood. W wieku 90 lat zmarła w 1987 roku, pochowana w Los Angeles. Zarobiła w Hollywood 6 milionów dolarów, lubiła chodzić z lampartem na smyczy. Józefowicz wybiera się z musicalem do Ameryki i to może być strzał. Techniki 3D na scenie też tam nie widzieli. "Polita" to zrobione z fantazją wielkie widowisko."
Jerzy Iwaszkiewicz - Viva!
"Niebywała wyobraźnia sceny" (o Januszu Józefowiczu)
"Świat powinien to zobaczyć. Bardzo rzadko można spotkać taką osobę z niezwykłą urodą, talentem
I ciałem tak absolutnie posłusznym wymaganiom choreograficznym." (o Nataszy Urbańskiej)
Danuta Żelechowska
"Panie Januszu i Pani Nataszo, CHAPEAU BAS!"
Dorota Wellman i Marcin Prokop - program telewizyjny DD TVN
"...byłam na tym w Bydgoszczy i naprawdę jestem zaszczycona, że mogłam już to obejrzeć. Musicie to zobaczyć.
Tego się nawet nie da opowiedzieć, musicie to zobaczyć."
Ewa Wojciechowska - redaktor naczelna PLEJADA.PL
"...Gdyby nie 3D, nie udałoby się nam zobaczyć archiwalnych scen z życia Poli Negri na wyciągnięcie ręki, nie byłoby tego rozmachu.
...POLITĘ oglądałam z wielkimi emocjami. Znam tych tancerzy i drżałam, by wszystko dobrze im poszło.
Jestem pod wrażeniem tych cyfrowych nowinek. Czapki z głów przed Januszem Józefowiczem, że miał odwagę podjąć się tego wielkiego wyzwania! To jest przełom!"
Iwona Pavlovič - wielokrotna mistrzyni Polski w tańcu
"...Wielki świat na jednej scenie.
I rzeczywiście, na 20-metrowej scenie kipiało od przepychu.
Dzięki wykorzystaniu techniki stereoskopowej, popularnie zwanej 3D, w ciągu 2 godzin mogliśmy odbyć podróż do Nowego Jorku czy Berlina lat 30. Trójwymiarowe tło, wykonane przez studio Platige Image, z którego wywodzi się Tomasz Bagiński, twórca Oscarowej "Katedry", pozwoliło wpleść Nataszę Urbańską, odtwórczynię roli tytułowej, w najróżniejsze scenografie, a wykorzystanie archiwalnych materiałów związanych z Polą Negri nadało widowisku prawdziwego charakteru."
Joanna Pluta - Gazeta Pomorska
"...Spektakl "Polita" jest wydarzeniem na skalę światową. Widzowie zgromadzeni na widowni podczas spektaklu 3D są świadkami niezwykłych wydarzeń, m.in. scenografii złożonej z trójwymiarowych hologramów! Wszystko, żeby jak najpełniej oddać hołd polskiej gwieździe kina, która jako jedyna odniosła olbrzymi sukces za oceanem."
film.wp.pl
"...Jest to oczywiście musical zrobiony z ogromnym rozmachem. Jednak tym razem to nie tylko spektakl. Autorzy pokusili się o wykorzystanie najnowszych technologii wykorzystywanych przy produkcjach filmów 3D. Daje to nieskończenie wiele możliwości. Na scenie pojawiają się zarówno rzeczywiste jak i wirtualne rekwizyty, nieograniczona ilość statystów, a mało tego także największe gwizdy kina, takie jak choćby Rudolf Valentino czy Charlie Chaplin."
kulturaonline.pl
"...Józefowicz postanowił obsadzić swą piękną żonę Nataszę Urbańską w roli gwiazdy kina niemego Poli Negri ? jedynej Polki, która podbiła Hollywood. Czyż to nie wdzięczny temat do komentarzy zawistników?
A przecież "Polita" zasługuje na znacznie więcej. Janusz Józefowicz promuje ją jako pierwszy na świecie musical w 3D. Co prawda gdzie indziej też podjęto próby wykorzystania techniki stereoskopowej w musicalu, a nawet w operze. Nie umniejsza to znaczenia "Polity" jako spektaklu wskazującego teatrowi nowe możliwości.
Technika 3D przenosi żywego aktora w wirtualną rzeczywistość, wykonawcom na scenie dodaje trójwymiarowej przestrzeni. Widz musi jedynie założyć specjalne okulary, jak w kinie. Granica między dwoma dziedzinami sztuki zaciera się także dlatego, że "Polita" obficie korzysta z filmu..."
Jacek Marczyński - dziennikarz i publicysta, krytyk muzyczny, operowy i baletowy Rzeczpospolita
"Pierwsza prezentacja musicalu, już okrzykniętego niezwykłym wydarzeniem."
Katarzyna Bogucka, Express Bydgoski
Filipp Kirkorov był gościem na premierze musicalu "Pola Negri" (3D LIVE POLA NEGRI) w Moskwie.
Oto wypowiedź artysty po obejrzeniu musicalu: "15 lat po premierze musicalu "Metro" Janusz Józefowicz ponownie z triumfem wrócił do Moskwy! Tylko w głowie takiego geniusza jak on mógł pojawić się pomysł połączenia kina 3D i teatru. To wspaniałe! Myślę, że Broadway wkrótce albo ukradnie ten pomysł albo ukradnie u nas Janusza."
Die Welt, 5 grudnia 2014
Sceniczna rewolucja
Dzięki technice 3D polski musical "Polita" otwiera publiczności nowe horyzonty
napisał Stefan Grund
Musical ?Polita? nazwany tak na cześć polskiej legendy kina niemego Poli Negri (1897-1987), jest na krótko przed niemiecką premierą. Przedsięwzięcie jest ekscytujące, ponieważ towarzyszy mu rewolucja w technice scenicznej. Reżyser Janusz Józefowicz ? przez zachodni świat musicalowy dotąd niezauważony ? wykorzystał już przed trzema laty w Warszawie filmową technikę 3D do potrzeb sceny i zastosował ją po raz pierwszy w ?Policie?. W ten sposób reżyser osiąga znakomite efekty.
Producenci musicalowi na Broadwayu w Nowym Jorku, w londyńskim West End i w Hamburger Hafen stawiają tymczasem na zaawansowaną technikę projekcji, próbując w scenografii osiągnąć efekty trójwymiarowe. Aktorzy współdziałają z obrazami jak z prawdziwą scenografią. Jedynym dobrym przykładem w tych poszukiwaniach jest najnowsza produkcja ? musical ? mecz piłki nożnej ?Cud w Bernie?, wyprodukowana przez Stage Entertainment, która właśnie świętowała premierę w Hamburgu. Tak więc wjeżdża na dworzec - frontalnie naprzeciw publiczności - lokomotywa pociągu z powracającymi z wojny; winda rusza w dół, ponieważ obraz szybu za nią idzie do góry, są tu także mistrzowskie sceny końcowe, w których aktorzy, wisząc na linach, rozgrywają cyfrowy mecz na wirtualnym, pionowym boisku wyświetlonym na ekranie.
Natomiast Józefowicz odważył się w ?Policie? na wielki eksperyment. Widzowie zakładają okulary 3D, a reżyser zbliża się do granic możliwości artystyczno-technicznych. Magazyn ?Die Welt? odwiedził właśnie przed premierą w Stuttgarcie przedstawienie w Teatrze Armii Rosyjskiej w Moskwie. Sam musical ?Polita?, nawiasem mówiąc, można również oglądać i słuchać bez animacji 3D. Pomysł, ażeby uratować od zapomnienia bohaterów ery filmu niemego poprzez musical jest genialny. Do tego główna rola Poli Negri została wybitnie zagrana przez Nataszę Urbańską, kompozycje oraz piosenki Janusza Stokłosy są różorodne i chwytliwe. Niekiedy rozbrzmiewa Charleston, czasem tango, przez co ?Polita? brzmi przyjemnie blisko operetce. Aktorzy tańczą i śpiewają na najwyższym poziomie.
Historia życia wielkiej polskiej gwiazdy Hollywood Poli Negri jest tak bogata i różnorodna, że może być opowiadana zarówno jako sztuka bulwarowa z romansami, relacjami w pracy i skandalami, jak i odzwierciedlenie historii początków dwudziestego wieku. Józefowicz doskonale łączy obie możliwości, a do tego ma do dyspozycji nieograniczoną ilość wykonawców poprzez zastosowanie techniki filmowej.
A zatem podczas gdy na scenie występuje ponad 100 realnych wykonawców (wraz z końmi), aktorzy wirtualni współuczestniczą w grze dzięki wyświetlanym scenom filmowym. Jednak technika wykracza w dosłownym tego słowa znaczeniu poza przestrzeń sceniczną. Obrazy 3D przesuwają tylną ścianę sceny do bezkresu możliwości filmowych i tak zwaną czwartą ścianę ? przednią krawędź sceny wysuwają do przodu w publiczność. Można by zarzucić, że było to już wcześniej możliwe poprzez wykorzystanie rozmalowanych teł, a także że działania interaktywne oraz gra na widowni to żadne nowe wynalazki. Ale w porównaniu do nowej techniki 3D w ?Policie? prymitywną staje się tradycyjna scenografia. Aż do około 25 rzędu widz ma wrażenie, że znajduje się w centrum wydarzeń, a przy tym roztacza się przed nim na poziomie poprzedzających rzędów optyczna magia sceny. To pada deszcz kwiatów lub liści, to spadają ?odłamki betonu? na głowy widzów z pierwszych rzędów. Reżyser jako prekursor w sposób dowcipny wciela się czasami w rolę iluzjonisty. Beton rozwiewa się bez złych następstw we fryzurach widzów - jeśli dotknie ich głów ? dając satysfakcję.
Efekt ten jest wzmocniony przez to, że Józefowicz tworzy teatr, który można poczuć i powąchać. Cygaro aktora, który gra wielkiego reżysera Hollywood Ernsta Lubitscha, pachnie wszędzie tam, gdzie docierają wirtualne obrazy do publiczności. Jego pojawienie się na scenie można najpierw wyczuć nosem. W burzy i deszczu widzowie dwa razy stają się faktycznie troszkę mokrzy, dzięki użyciu spryskiwacza wspomagającego realistyczne zobrazowanie silnego podmuchu. Siła eksplozji, ciepło błyskawic są dobrze odczuwalne do mniej więcej dziesiątego rzędu. To znowu odrywa widza od rozszerzonej i zintensyfikowanej poprzez film iluzji, ale wzmaga przyjemność i przypomina teatr na wolnym powietrzu.
Na scenie rozgrywają się przejmujące losy Barbary Apolonii Chałupiec, wspomagane przez dokumentalne nagrania filmowe. Urodzona w polskiej miejscowości Lipno, która wtedy należała do Carskiej Rosji, po ukończeniu szkoły aktorskiej Pola już jako siedemnastolatka odnosiła w Warszawie duże sukcesy. Krótko po tym przybyła do Niemieckiego Teatru w Berlinie. W stolicy Niemiec poznała Ernsta Lubitscha. W interpretacji Józefowicza staje się on dla niej ojcem zastępczym za jej prawdziwego ojca wygnanego na Syberię. Lubitsch wykreował z niej supergwiazdę Hollywood początku lat dwudziestych. Animacje pogłębiają przestrzeń poprzez realistyczne przedstawienie studia Paramount i ożywionych scen filmowych.
Negri miała romanse z Charlim Chaplinem i Rudolfem Valentino.
Gdy ten ostatni zmarł w 1926 roku na zapalenie płuc, Pola Negri zrezygnowałą z pracy w filmie i na pogrzebie przeżyła załamanie nerwowe. Obrazy 3D zazębiają się z czarno-białymi nagraniami dokumentalnymi oraz z grą odtwórczyni Negri - Urbańską. To połączenie tworzy nową jakość języka teatralnego. Śmierć Valentino oznacza również zakończenie sukcesów Negri w Hollywood.
W drugiej części wieczoru chodzi o ciemną stronę kariery Negri w Trzeciej Rzeszy. Dzięki interwencji Hitlera Negri staje się gwiazdą niemieckiego kina dźwiękowego, mimo zakazu wykonywania zawodu, wydanego przez Goebbelsa. Zainscenizowana kłótnia z Goebbelsem, w której Negri broni Lubitscha, rozgrywa się na tle pochodu z pochodniami, który jest przedstawiony w sposób imponujący dzięki efektom 3D. Negri leci przez Paryż i Portugalię do USA. Surrealistyczna scena filmowa oznacza wybuch wojny. Mówca z Wall Street przemawia do tłumu, który rozpuszcza się optycznie, a w końcu spada w przepaść.
Gdy Negri na początku lat czterdziestych wraca do Hollywood, nie nawiązuje już kontaktów, kariera w filmie dźwiękowym w Hollywood jest również wykluczona zarówno z powodu jej bliskich związków z nazizmem w przeszłości, jak i z powodu mocnego polskiego akcentu. Tak jak i w rzeczywistości triumfuje w musicalu wieczna konkurentka Negri Gloria Swanson.
?Polita? nadciąga teraz na zachód. W Niemczech musical będzie grany w języku niemieckim, piosenki będą śpiewane po polsku, ale opatrzone niemieckimi napisami. W międzyczasie Józefowicz w St. Petersburgu rozwija nowe efekty 3D do ?Romea i Julii?, dopracowując ujęcia z ruchomej kamery. Jego następnym projektem będzie ?Mistrz i Małgorzata? według Michaiła Bułchakowa ? materiał w którym roi się od iluzji, i który to materiał aż woła o reżysera ? iluzjonistę.
Terminy: 30 stycznia, Porsche-Arena Stuttgart, 31 stycznia Maimarkthalle Mannheim, 1 lutego Olympiahalle Monachium (Podróż do Moskwy przy wsparciu ?the artist management?)
http://www.welt.de/print/die_welt/kultur/article135037592/Kulissenrevolution.html
9 grudnia 2014, 14:46
Musical 3-D "Polita" - sztuka teatralna na haju
Polski reżyser Janusz Józefowicz wystawia w Moskwie Politę. Rzekomo "pierwszy musical 3-D na świecie" wywraca teatr tradycyjny do góry nogami i swoim show pozostawia w tyle nawet Broadway.
napisał Martin Zips, Moskwa
Wielkie gmaszysko Teatr Armii Rosyjskiej. Wysokie schody, ogromne drzwi. Przejmujące grozą kolumny, które dzielą maszerujące masy jak pnie drzew armię mrówek. Można by rzec, że ta sceneria oddziałuje przed stalinowską sceną jak potężny trójwymiarowy efekt specjalny.
Trójwymiarowy? Czy życie generalnie nie jest trójwymiarowe? Przecież nawet projekcje filmów są dzisiaj trójwymiarowe. A przynajmniej te, na które przy kasie kinowej dostaje się okulary. Można to lubić lub nie. Na pewno niektórych rozboli głowa od okularów 3D i ci wybiorą wyjście do teatru.
Przy wejściach na salę, zaraz za barmanem, który oferuje pistacje i snickersy, bileterzy rozdają okulary oraz chusteczki do czyszczenia. Widz potrzebuje ich, ażeby móc się cieszyć rzekomo "pierwszym musicalem 3-D na świecie". Opowiada on historię gwiazdy kina niemego Poli Negri (1897 - 1987). Z polskimi aktorami. Po rosyjsku. Bez napisów. Już na samą myśl o tym ból głowy jest niemal pewny.
Jednakże gdy kurtyna uniesie się, zacznie się dziać coś nieprawdopodobnego: Widz rzeczywiście doświadcza, jak dobrze sztuka teatralna miesza się ze stereoskopową techniką 3D. Co jest jeszcze rzeczywistością? Co projekcją? Co rekwizytami? Co iluzją? Co jest z przodu? Co z tyłu? W Polsce i w Rosji sztuka jest grana już od dwóch lat. Przez niemiecko- i anglojęzyczne media była jednak dotychczas ignorowana. Tymczasem pod koniec stycznia będzie można pierwszy raz zobaczyć "Politę" za zachodnią granicą Polski. Na trzy wieczory przedstawienie przyjedzie do Stuttgartu, Mannheim i do Monachium.
Odnośnie treści: Pola Negri była pierwszą supergwiazdą płci żeńskiej w historii filmu. U boku reżysera Ernsta Lubitscha Polka stała się najlepiej zarabiającą aktorką lat dwudziestych w Hollywood. Jej romanse z Charlim Chaplinem i Rudolfem Valentino były tematem z pierwszych stron gazet. Wraz z nadejściem ery filmu dźwiękowego akcent polski Negri stał się jej zgubą.
Czy gołębie są prawdziwe? A konie "sztuczne"? Cholera, czuć dym!
Po tym jak wpadła w problemy finansowe (wskutek krachu na giełdzie), przeprowadziła się najpierw do Ufy, potem do Berlina. Z powodu pochodzenia Goebbels zakazał jej występowania w filmach, jednakże po interwencji wielkiego fana Negri - Hitlera, mogła grać dalej. W 1941 aktorka powróciła do USA i uchodziłą tam za "kochankę Führera". Z powodu depresji Negri odrzuciła nawet propozycję Billyego Wildera. Została agentką nieruchomości w Texasie i zmarła w 1987 roku.
Biografia Negri jest dla Józefowicza narzędziem do niezliczonych igraszek wizualnych. Mając na sobie okulary widz już w pewnym momencie nie wie, czy gołębie są prawdziwe, a konie ?sztuczne? ? a może na odwrót. Jak to jest z samolotem, ze statkiem, z oldtimerami? Porusza się właśnie 100 aktorów, czy też dalszy plan? Czy nie czuć dymu? I jak to jest, że woda, postrzegana najpierw jako efekt 3-D, nagle rzeczywiście zwilża twarz? Zwariowana mieszanka tego co prawdziwe z tym co wirtualne - dla Józefowicza ubaw po pachy.
Po zapadnięciu kurtyny, gdy 2000 zachwyconych widzów opuszczało Teatr Armii Rosyjskiej, wyszedł przed scenę Józefowicz - 55-letni uśmiechnięty charyzmatyk z rozwianą fryzurą i w brązowych sztruksach. W 6 rzędzie odpowiada teraz na pytania zainteresowanych dziennikarzy. Reżyser przypomina sobie, jak przypadkowo zwrócił uwagę na Negri na jakiejś wystawie. Później próbował zainteresować potencjalnych sponsorów swoim pomysłem musicalu 3D.
"Nikt jednak nie rozumiał, co miałem przez to na myśli. A więc oczyściłem moje konto, dałem wszystko pewnej warszawskiej firmie zajmującej się efektami specjalnymi i zadecydowałem: Sam to zrobię." - wspomina aktor. Specjaliści 3D, których zatrudnił Józefowicz, wyrobili już sobie markę dzięki filmom krótkometrażowym i współpracy z różnymi reżyserami, jak np. z Larsem von Trier.
Kompozytor teatralny Janusz Stokłosa skomponował muzykę, wyraźnie zainspirowaną wschodnim folklorem i brzmieniem Charlstona okresu międzywojennego.
Po pierwszych próbach 3D Józefowicz wynajął w Warszawie kino, zaprosił na pokaz przedpremierowy przyjaciół i kolegów z branży (w tym także znanego nowojorskiego producenta). "Totalna klapa", przypomina sobie reżyser. "Najgorsze gówno". Później przyczyna wyszła na jaw: "Operator przyciemnił lampy projekcyjne, ażeby przedłużyć żywotność swojego drogiego sprzętu. I to zepsuło cały efekt. Z podobnych powodów i w tamtych czasach wprowadzenie filmu dźwiękowego napotykało na trudności. Józefowicz kupił własne mocne projektory. Dzięki nim po raz pierwszy na żywo udał się spektakl 3-D. "..."
Józefowicz chętnie zawarłby więcej materiałów filmowych w swym hołdzie dla Negri. Tak jak Martin Scorsese w filmie "Hugo i jego wynalazek" wykorzystał sceny z archiwum Georga Milies. Lecz prawa do chociażby jednej krótkiej sceny z Haroldem Lloydem kosztowałyby go tysiące euro. "Spadkobiercy i firmy pilnują swoich interesów", mówi Józefowicz. "Szkoda. W końcu chodzi o to, żeby za pomocą nowoczesnych środków odrodzić sztukę minionych dni."
Latające samoloty i inne szaleństwa
Czy Polita się obroni w niemieckich halach? To się okaże. Aktorom pozostało jednak mało czasu na naukę tekstów w języku niemieckim. Napisy odpadają. Odebrałyby one zbyt wiele uroku malowniczym scenom. Być może Lubitsch i Goebbels będą więc mówić z polskim akcentem.
Janusz Józefowicz wierzy w wielki sukces. "Mój pomysł się sprawdzi", twierdzi rewolucjonista teatralny. "Również dlatego, że jest to praktyczne. Nie będzie więcej scenografii ważącej tony! Kiedyś o włos nie zginął aktor w innej produkcji przez te ciężary." Wkrótce Józefowicz będzie świętował premierę swojego następnego projektu 3D - "Romeo i Julia" w Petersburgu z latającymi samochodami i innymi szaleństwami. Potem będzie "Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułchakowa, satyra na biurokrację w czasach sowieckich. "Wszystko w 3-D", mówi Józefowicz. "Miejmy nadzieję, że rosyjska polityka nie pokrzyżuje nam planów."
Gdy na koniec wieczoru przy garderobie dwóch rodowitych Rosjan wciska kurkę Józefowiczowi, ten opowiada w pośpiechu, że nie ma jeszcze praw autorskich do swojego pomysłu. "Niestety. I teraz jest już za późno". Reżyser się śmieje. "Jest mi wszystko jedno. W ten sposób mogę też zmienić bieg historii". A potem odprowadza swoją żonę - piękną aktorkę - ze sceny i wsiada z nią do taksówki.
Jeszcze będzie o nich głośno.
http://www.sueddeutsche.de/kultur/-d-musical-polita-theaterkunst-auf-speed-1.2258002
Ja wiem, że symbolem sukcesu POLITY będzie jej nowatorski, w teatrze muzycznym po raz pierwszy zastosowany filmowy system technologii 3D.
To jasne, jeśli w teatrze pojawia się nowa, kosmiczna technologia to ona przykuwa uwagę wszystkich. A jednak, w pogoni za nowoczesnością, proszę zwrócić uwagę również na inne elementy dzieła scenicznego.
Twórcami musicalu są Agata Miklaszewska libretto, teksty piosenek, Janusz Józefowicz, idea, reżyseria i Janusz Stokłosa - nadworny kompozytor polskiego teatru muzycznego, autor takich przebojów musicalowych jak METRO, Piotruś Pan, Romeo i Julia oraz. Całą swoją maestrię, kunszt kompozytorski, doświadczenie musicalowe, tysiące godzin spędzonych na scenie, w roli pianisty, dyrygenta, szefa muzycznego, Janusz Stokłosa zawarł w POLICIE. Ta muzyka jest kwintesencją jego dotychczasowych teatralnych działań. Jest przebojowa, gdy ma być przebojowa, jest dramatyczna, gdy opowieść teatralna tego wymaga. Jest zabójczo taneczna w sekwencjach baletowych, jest ilustracyjna wtedy gdy dźwiękiem ma pomóc akcji scenicznej. Jest bardzo kolorowa i nowoczesna. Utrzymana w konwencji epoki ? narodzin Hollywood, musicalu, swingu, wiosny show biznesu, a więc wszystkiego tego co dziś nazywamy kulturą masową. A jednak daleko wykraczająca poza konwencję broadwayowskiego stylu. Muzyka wspaniała. Z szeroką śpiewną kantyleną, jak zawsze u Stokłosy słowiańską rzewną nutą, bogatą harmonią ale i bardzo precyzyjnym planem rytmicznym.
Chciałbym zwrócić Państwa uwagę na świetnie brzmiącą orkiestrę, zharmonizowane plany dźwiękowe, idealnie wręcz z głosami wokalnymi wpisane solowe instrumenty, nadające specyficzną teatralną, ale bardzo prawdziwą barwę brzmienia całości. Ta wielka orkiestra jest tu bowiem potraktowana nie jak ściana dźwięku ale i przemyślany, utkany z solowych brzmień muzyczny gobelin. I taki to jest dźwiękowy sceniczny świat Janusza Stokłosy. Pamiętajmy o nim wtedy gdy zachwycać się będziemy maestrią reżyserską i choreograficzną Janusza Józefowicza, kiedy będzie nam dech zapierać technologia 3D, pierwszy raz wykorzystana w teatrze, kiedy podziwiać będziemy kreacje aktorskie. Pamiętajmy o muzyce, to ona stanowi siłę spektaklu.
Paweł Sztompke - polski dziennikarz i recenzent muzyczny, redaktor I Programu Polskiego Radia
POLITA to album konieczny. Tak, jak niezbędne było opowiedzenie tej historii. To spektakl stworzony w znacznej mierze dla jednej, nadzwyczajnej artystki imieniem Natasza.
Na początku więc jednak żal: że płycie nie towarzyszy DVD, bowiem Natasza Urbańska jest artystką ściśle audiowizualną. A sam spektakl w rozmachu i nowatorstwie nie ma sobie równych na polskiej scenie teatru muzycznego.
A dalej to już tylko szczęście, że Studio Buffo, producent przedsięwzięcia, szerokim gestem stworzyło płytę tak bogatą. Oczywiście, że Janusz Stokłosa napisał muzykę niezrównanie różnorodną, która tak ogromnego aparatu wykonawczego wymaga.
Ścieżka dźwiękowa "Polity" to wirtuozerska żonglerka stylem, konwencją, gatunkiem. To popis erudycji. To być może najbardziej eklektyczna muzyka w historii naszego teatru. Czasy, które przywołuje, wymagają tej rzadkiej umiejętności. Żeby ze smakiem i znawstwem twórczości Piazzolli zinstrumentować klasyczne tango. Swobodnie czuć się w pulsie ale i osobliwym kolorze charlestona. By sugestywnie nawiązać do tak wówczas uwielbianej, często przerysowanej estetyki orientu, odkąd Valentino wystąpił w "Szejku". By najcieńszą kreską stworzyć pastisz pierwszych hollywoodzkich filmów muzycznych. A jednocześnie napisać nośną, przejmującą pieśń, która przecież musi nieść każdy muzyczny spektakl. Stokłosa ma tę łatwość. Choć zapewne zajmuje mu to masę czasu i wymaga tytanicznej pracy, to ostatecznie na łatwość wygląda. I to jest, między nami mówiąc, najtrudniejsze.
Na świecie niewiele powstaje przedsięwzięć nowych. Te najznakomitsze, jak "Moulin Rouge" nie funkcjonują poza konwencją filmu. W warstwie muzycznej, choćby i najświetniej, jak w "Mamma Mia" czy spektaklu beatlesowskim, ale zwykle żerują na legendach sprawdzonych utworów. Na nasze sceny powraca "Skrzypek na Dachu", i przeniesiona z ekranu "Deszczowa Piosenka". Wspaniale. To arcydzieła gatunku, jak Szekspir na scenie dramatycznej. Ale w tej sytuacji każda nowa, premierowa produkcja jest darem niebywale cennym. Tu duet Stokłosy z Józefowiczem od blisko ćwierć wieku nie mają sobie równych.
Że trzeba było wieku nieomal, by ktoś wreszcie opowiedział historię Poli Negri na muzycznej scenie, trudno uwierzyć. Ale, z drugiej strony, jeśli trzeba było czekać, by temat trafił do Studio Buffo, to było warto.
Marcin Kydryński - dziennikarz muzyczny, kompozytor, autor tekstów, producent, podróżnik i fotograf
W tej muzyce jest wszystko, co w takim dziele być powinno.
Aparat wykonawczy na bardzo wysokim poziomie ? kompozytor przechodzi bezboleśnie od delikatnych solówek granych cicho, po tutti orkiestry, wielopoziomowa aranżacja na kilku płaszczyznach przypomina że akcja dzieje się gdzieś w Europie i w Ameryce. Jest więc Chopin i Gershwin, folklor i jazz, jest Babylon i Hollywood, są Niemcy i jest przede wszystkim Polska.
To jest muzyka nie tylko na dziś, na jutro także, może nawet na pojutrze. Zawsze mi się zdawało, że słuchanie muzyki powinno mi sprawiać przyjemność ? i choć wiele razy się na tym frazesie zawiodłem - to jednak teraz się sprawdził.
Marek Gaszyński - dziennikarz i prezenter muzyczny, autor tekstów piosenek oraz autor książek o tematyce muzycznej. Znawca historii polskiej muzyki rozrywkowej.
„Wieczór włoski w Buffo”
„Wieczór włoski”, który gości na scenie Teatru Studio Buffo już od wielu lat, wciąż zachwyca poziomem wokalnym wykonawców, poczuciem humoru Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy oraz lekkością, dzięki której widzowie mogą przez prawie dwie godziny zapomnieć o troskach dnia codziennego. Pełna energii, zmysłowa Natasza Urbańska jak zawsze perfekcyjna, szczególnie zapada w pamięć w utworze Be Italian, z towarzyszeniem tancerek Studio Buffo. Już dla tej sceny warto zobaczyć spektakl.
Filmowa wstawka z Marcello Mastroiannim może być sporym zaskoczeniem dla widzów i jest naprawdę dobrym pomysłem dla urozmaicenia muzycznego widowiska.
Fenomenalny Artur Chamski w utworze Gipsy Kings, Volare, przy pomocy Janusza Józefowicza rozbawia publiczność do łez, natomiast Magda Dąbkowska śpiewając Nie wolno mi, tę wrażliwszą część widowni z pewnością wzruszy i to solidnie.
Podczas Wieczoru włoskiego, w niecodziennej roli możemy podziwiać Janusza Stokłosę, ale żeby nie zdradzać widzom, którzy jeszcze nie mieli okazji oglądać, wspomnę tylko, że utwór L’Italiano wybrzmiał w zupełnie niespodziewanej aranżacji. Ten punkt programu niewątpliwie pozostaje na długo w pamięci…
Całości dopełnia oczywiście niezrównany Janusz Józefowicz, który z sobie należytą charyzmą wykonuje utwór Sugar Bing, zachwycając publiczność. Występując również w roli konferansjera wieczoru czuwa nad nastrojami widzów i urozmaica przerwy między występami.
Wieczór włoski jest doskonałym pomysłem na poprawę humoru w tych ponurych czasach, ale też świetnym pomysłem na romantyczne wyjście we dwoje.
Teatr Studio Buffo, ma tę niezrównaną cechę, że widzowie zawsze znajdą w nim coś dla siebie i w tym pewnie tkwi sekret jego popularności. Optymizm, zmysłowość i rozrywka na naprawdę wysokim poziomie, której na innych scenach już niestety jest coraz mniej…
Katarzyna Jakubiak
„Szatan w Warszawie...”
Daję słowo! Spotkałem Wolanda! Wprawdzie nie w Moskwie na Patriarszych Prudach, ale w Warszawie, niedaleko placu Trzech Krzyży. W ubiegłą sobotę (29 kwietnia) w Teatrze Buffo (ul. Konopnickiej 6) odbyła się premiera musicalu Mistrz i Małgorzata. Wprawdzie Teatr Buffo przyzwyczaił nas do tego, że każda premiera, poczynając od kultowego Metra czy Polity to wielkie wydarzenie, ale tym razem twórcy spektaklu przebili samych siebie. Jeszcze do dziś nie mogę ochłonąć z wrażenia. Widowisko jest fascynujące! Podobnie odbierałem w Londynie w latach siedemdziesiątych angielską wersję musicalu Jesus Christ Super Star. Czytaj wiecej>>>
„Mistrz i Mistrz zrobili spektakl. Mistrza i Małgorzatę!”
„Mistrz i Małgorzata” wg Michaiła Bułhakowa w reż. i chor. Janusza Józefowicza w Teatrze Studio Buffo w Warszawie. Pisze Katarzyna Jakubiak. Najtrwalszy związek show biznesu, jak sami siebie nazywają Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa znowu zaskoczyli widzów, tym razem interpretacją kanonu literatury światowej - wystawili Bułhakowa. Jakże niestosowny moment? Po obejrzeniu tego spektaklu ma się przeświadczenie, że chyba nie mogło być bardziej stosownego! Kiedy jak nie teraz właśnie, warto zrozumieć złożoność Rosji i tego, że ich pierwotne instynkty nigdy się nie zmieniły. Wszystko aktualne. Czytaj więcej>>>